To jeden z moich po świątecznych wynalazków. W przerwie między świętami a sylwestrem odcięłam się od świata i mieszałam, kombinowałam, czytałam i podpatrywałam, jak zrobić chleb żeby był właśnie taki... i poszłam na żywioł. Robię go już przez sen a na pewno o nim myślę, o tym zapachu, aaaach!
Powstał jeszcze prowansalski z ziołami i czarnymi oliwkami - idealny dla tych którzy nie wyobrażają sobie dnia bez pszennego chleba, ale o wiele zdrowszy bo domowy, bez polepszaczy smaku. Ale o tym w kolejnym poście.
Ten chleb można zrobić w proporcji pół na pół czyli 250g mąki żytniej i 250g mąki pszennej, ale u nas jest typowo żytni. W końcu aby mówić o żytnim czy pełnoziarnistym pieczywie podstawowego składnika powinno być więcej. Dzięki zawartości glutenu w mące pszennej chleb ładnie wyrasta oraz po upieczeniu jest nie ciężki. Ciasto powinno być w miarę luźne inaczej będzie zbity. Nawet jeśli po wyrobieniu dalej będzie się kleiło, obtaczamy masę w odrobinie mąki i zostawiamy do wyrośnięcia. Garnek można wysypać otrębami orkiszowymi, dzięki temu nie trzeba smarować tłuszczem, a chleb ładnie wychodzi z formy.
Po upieczeniu warto zawinąć w lnianą lub bawełnianą ściereczkę i zostawić żeby ostygł. Na drugi dzień jest jeszcze lepszy. Niestety u nas stygnięcie trwa maksymalnie 10-15 min i zabieramy się do "roboty". Ale nie jedzcie ciepłego, kończy się to bólem brzucha. Już przerobiliśmy ten wariant, a z czasem chyba się zahartowaliśmy :) Chleb z masełkiem po prostu niknie w oczach i kolejnego dnia powtórka z rozrywki...



0 komentarze