Sernik chodził za mną jakieś dwa, trzy tygodnie. Aż w końcu się zmobilizowałam i zrobiłam.
Pierwszy plan był na jakiś klasyczny z konfiturą wiśniową albo syropem klonowym (fajny klasyk, co? :)) Ale zajrzałam do mojej ulubionej norweskiej blogerki od słodyczy i od razu porwałam się na ten sernik. Jest trochę pracochłonny, poświeciłam mu dzień, noc na porządne studzenie a następnego dnia wykańczałam.
Do sernika używa się świeżego kokosa, błagam zapomnijcie o gotowych wiórkach kokosowych, w ogóle o nich zapomnijcie! Kosztuje niewiele a smak, żadne gotowe wiórki go nie zastąpią. Aby wybrać dobrego kokosa trzeba nim potrząsnąć i słuchać czy chlupie. Jeśli nie chlupie to znaczy, ze jest stary a nawet zepsuty, takich nie kupujemy.
Woda kokosowa jest znakomitym izotonikiem, ja przygotowałam sobie owocowy smoothie, który popijałam z przyjemnością pod czas robienia sernika :) Do wykończenia można użyć kremu patissiere lub domowego budyniu waniliowego. Na pierwszy raz budyń może się okazać lepszym rozwiązaniem ze względu na zwartą konsystencję. W oryginale piecze się go 25 min ale bałam się go wyjąć bo był zbyt rzadki. Według mnie optymalny czas pieczenia to 45 min i tak będzie jeszcze galaretowaty, dlatego koniecznie trzeba go wstawić na noc do lodówki aby dobrze stężał. Swój piekłam godzinę i trochę przesadziłam, ale i tak będzie dobry jeśli go tyle samo potrzymacie. Był to mój pierwszy raz :)
Ten sernik mogę skwitować tylko w jeden sposób: obłędny!!! Zjadłam a teraz mogę umrzeć...kocham świeże kokosy, kocham ten sernik!!!
SERNIK KOKOSOWY
{na podst. przepisu Manueli z Passion 4 baking}
czekoladowy spód:
150 g cukru pudru
200 g świeżego tartego
kokosa
100 g roztopionej gorzkiej czekolady 70% kakao
4 białka jaj
Rozpuść czekoladę w
kąpieli wodnej, dobrze wymieszaj i odstaw aby przestygła.
Mikserem ubij na
sztywno białka, dodaj cukier puder i mieszaj aż powstanie gładka błyszcząca
masa . Dodaj 100 g kokosa i delikatnie wymieszaj szpatułką.
Następnie dodaj
rozpuszczoną czekoladę i ponownie delikatnie wymieszaj.
Przelej masę do
wysmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy o
średnicy 24 cm i wstaw do nagrzanego piekarnika do 160 ° C na 20 minut.
Po wyjęciu z pieca
odstaw aby spód przestygł, następnie na wierz rozłóż resztę tartego kokosa.
masa serowa:
900 g kremowego serka (użyłam śmietankowego z dodatkiem ziarenek wanilii)
190 g drobnego cukru
nasiona z 1 laski
wanilii
4 jaja o temperaturze
pokojowej
100 g białej czekolady
(opcjonalnie)
1 łyżeczka ekstraktu
kokosowego (opcjonalnie)
Uwaga:
Pamiętaj aby wszystkie składniki na sernik były o temperaturze pokojowej. To zapewni aksamitną fakturę sernika. Czekoladę można pominąć, jeśli jednak będziesz jej używać, zmniejsz ilość cukru o 40g.
do dekoracji:
krem patissiere lub bezglutenowy budyń waniliowy (opcjonalnie)
bita śmietana
ok 100 g świeżego
tartego kokosa + ok. 50 g dodatkowo, podpieczonego w piekarniku
tarta gorzka czekolada
Zeskrob nasiona z
wanilii, dodaj serek oraz cukier i wymieszaj dokładnie mikserem.
Jeśli będziesz używać
czekoladę, trzeba ją wmieszać przed
jajkami, następnie dodawać po 1 jajku i każde jajko mieszać 10 sekund. Chodzi o
to aby sernik nie stracił na puszystości.
Rozgrzej piekarnik do
150 ° C i włącz następnie termoobieg, jeśli nie masz, zwiększ temperaturę o 10-20 stopni w zależności od piekarnika.
Sernik należy piec w
kąpieli wodnej. Całą tortownicę owiń na zewnątrz folią aluminiową, następnie
wstaw do wysokiej brytfanki i nalej tyle wrzącej wody aby sięgała 3/4 wysokości
tortownicy. Przełóż masę serową do
tortownicy i piecz przez ok. 45 - 60 min.
Ostudź sernik. Gotowy
krem patissiere wymieszaj z ok 100 g kokosa i rozłóż na wierzchu sernika.
Przykryj bitą śmietaną a na obrzeżach zrób rozetki dekoratorem. Posyp środek
resztą podpieczonego kokosa oraz tartą czekoladą.






2 komentarze
No nareszcie! Już myślałam, że się nie doczekam tego przepisu:) wygląda również obłędnie :)
OdpowiedzUsuńNiestety tłumaczenie niektórych przepisów trochę mi zajmuje, a czasu też jakoś ostatnio mam niewiele. Komputer zasypany zdjęciami a nie mam kiedy nadrobić zaległości na blogu. Warto było poświęcić na niego prawie dobę. Smak...dawno takiego nie jadłam. Koniecznie Martuś zrób w domu :)
Usuń